To miejsce w Egipcie trzeba odwiedzić. Każdy turysta wejdzie za darmo
W Egipcie możliwość odwiedzenia plaż innych niż ta przy naszym hotelu nie jest tak oczywista jak w Hiszpanii czy Grecji. Szczególnie na półwyspie Synaj wybrzeże opanowane zostało przez resorty, do których wstęp mają jedynie ich goście. Próba wizyty w innym obiekcie może zakończyć się w najlepszym wypadku niewygodnymi pytaniami strażnika i opłatą pobraną przez recepcję, a w najgorszym natychmiastowym odesłaniem tam, skąd przyszliśmy. To nie oznacza jednak, że turyści są skazani na nudę i oglądanie tego samego widoku na morze przez cały tydzień. W Sharm el-Sheikh znajdziemy plażę, do której dostęp jest zupełnie darmowy i ogólnodostępny dla wszystkich. Znajduje się tu jedna z najpiękniejszych kawiarni w kraju.
Farsha Cafe to obowiązkowy punkt w Sharm el-Sheikh
Głośna, chaotyczna i w ostatnich latach trochę zbyt turystyczna Farsha Cafe przyciąga tłumy każdego dnia. W internecie nazywana kawiarnią, herbaciarnią lub beach barem przez samych właścicieli określana jest jako „mountain lounge” – czyli „górska” strefa relaksu, co zawdzięcza położeniu na szczycie klifu z imponującym widokiem na Morze Czerwone. Słowo „lounge” ma dodawać prestiżu, który przyciągnie międzynarodową klientelę w świat tej fascynującej, arabskiej baśni.
Powstała w 2010 roku Farsha znajduje się w dzielnicy Hadaba, kwadrans taksówką z Naama Bay. Z Grand Hotel Sharm El Sheikh (dostępny m.in. w ofercie Join UP! Polska) jadę tu z kierowcą pięć minut za 400 funtów egipskich (cena za podróż w dwie strony, kierowca odwozi mnie i przyjeżdża z powrotem po wysłaniu wiadomości przez Whatsapp, którego używają tu wszyscy). Alternatywą był czterdziestominutowy spacer, który w słońcu lipca uznałam jednak za przesadną oszczędność na zdrowiu.
Kawiarnia na ścianie klifu
Farsha Cafe została „wbudowana” w klif. To nie jest zwykła kawiarnia, a kaskadowa przestrzeń, której doświadczenie jest rozrywką na wielu poziomach. Dominuje tu styl beduiński – po drodze w dół po stromych schodach mijamy kolejne skłębione w oparach shishy drewniane tarasy z niskimi siedziskami i kolorowymi poduszkami. Z głośników sączy się arabska muzyka, a turyści robią zdjęcia setkom przedmiotów z odzysku, które pełnią rolę dekoracji. Oldschoolowe telewizory, drzwi z demontażu, fragmenty mebli czy stare tablice rejestracyjne zostały znalezione w porcie, na pustyni albo kupione na lokalnym targu. Można poczuć się tu trochę jak w muzeum, trochę jak na wysypisku, a trochę jak w turystycznej pułapce.
Jak w każdym popularnym spocie, nie brakuje tu amatorów Instagrama, którzy tłoczą się przy punktach widokowych. To może drażnić tych, którzy do Farshy przyszli licząc na to, że zrelaksują się przy kawie lub drinku z dala od innych turystów. W tym obleganym miejscu jest też, jak na Egipt, dość drogo. Za lokalne piwo Sakara trzeba zapłacić 250 funtów (około 18,70 zł), a za bardziej wymyślne trunki i koktajle – od 40 złotych wzwyż. Wejście jest jednak darmowe, a odwiedzający zyskują dostęp do morza.
Niecałe trzy kilometry dalej, na samym cyplu, znajduje się plaża El Fanar. Tu, w restauracji Del Mar, ceny są odrobinę niższe, a sama atmosfera niczym nie ustępuje popularnej Farshy. Nie jest tak wystawnie, za to trochę ciszej i mniej tłoczno, a zachodzące słońce pozostaje tak samo piękne. Podobnie, tutaj również możemy korzystać z uroków kąpieli w Morzu Czerwonym. Opłata pobierana jest przy wejściu (200 funtów za osobę) – w pakiecie otrzymujemy leżak, parasol, butelkę wody i najpiękniejszą rafę w okolicy.
Darmowa plaża w Farsha Cafe
W Farsha Cafe do wody wchodzi się tu bezpośrednio z piasku, a nie jak w wielu innych miejscach w okolicy – z pomostu. Przy samym brzegu nie ma tu rafy, jednak ubogie życie podwodne rekompensuje gościom możliwość doświadczenia klasycznego plażowania, a nie tylko snurkowania z maską. Plaża nie jest może najpiękniejsza, ale ci, którzy nie są doskonałymi pływakami, w końcu będą zadowoleni – właściciele zamontowali na wodzie kilkanaście dryfujących leżaków i materaców do bezpłatnego użytku. Wynajęcie leżaka w kształcie łódeczki na cały dzień to koszt 200 egipskich funtów wraz z parasolem.
Kawiarnia jest otwarta codziennie od 11 do 1 w nocy, a szczyt odwiedzin przypada na zachód słońca. Tuż po zmroku obsługa rozpoczyna spektakl zapalania lamp, z których część ukryta jest w samych dekoracjach. Tysiące rozlewających ciepłe światło lampionów, świec i żarówek robi niesamowite wrażenie. Plaża jest już wtedy nieczynna – w Egipcie pływanie latem jest możliwe w zależności od lokalizacji do godziny 18 lub 19.
Prywatne plaże to zmora turystów w Egipcie
Egiptem rządzi turystyka all inclusive i choć na horyzoncie widać już pewne zmiany, niełatwo uda się od tego rodzaju wypoczynku zupełnie odejść. Turyści rzadko opuszczają swoje kurorty nie tylko dlatego, że wszystko w nich mają podstawione pod nos. Indywidualne zwiedzanie w tym kraju jeszcze do niedawna było mocno utrudnione – do początku 2025 roku zorganizowane wyjazdy autokarowe z Synaju do Kairu odbywały się w towarzystwie konwojentów. Samodzielne wycieczki, z uwagi na bezpieczeństwo, ale także chęć sprzedaży swoich pakietów, bardzo często odradzają też rezydenci biur podróży.
Tymczasem zamówienie taksówki spod hotelu i krótka wyprawa po okolicy nie jest szczególnym wyzwaniem, choć oczywiście jak wszędzie, trzeba uważać na zawyżone kursy czy zupełnie przypadkowe „zgubienie się” przez kierowcę, co skutkuje dodatkową opłatą. Problem w tym, że kiedy dojedziemy już pod wymarzoną plażę, którą znaleźliśmy w internecie, może okazać się, że wcale na nią nie wejdziemy.
Doświadczyłam tego na własnej skórze, próbując spotkać się z rodzicami, którzy w tym samym czasie co ja wypoczywali w Sharm el-Sheikh w innym hotelu, położonym tuż obok słynnego Soho. Choć na forach znalazłam informacje o „publicznym” wejściu za opłatą, w rzeczywistości okazały się one mitem. Obsługa na recepcji zeskanowała mój dowód, a następnie pozwoliła na spotkanie w hotelowym lobby. O żadnym plażowaniu nie było mowy.
To oczywiście uspokajające, że na naszą plażę czy do hotelu nie wejdzie nikt przypadkowy. Seria zamachów bombowych z 23 lipca 2005 roku, w których zginęło 88 osób, na długie lata odsunęły turystów od Sharm el-Sheikh, dziś więc zapewnienie zagranicznym gościom bezpieczeństwa to dla egipskiego rządu sprawa najwyższej rangi.